Ceny nieruchomości cały czas utrzymują się na bardzo wysokich poziomach. Postępująca inflacja oraz dynamiczne zmiany cen materiałów budowlanych przyczyniają się do droższej wyceny mieszkań i domów. Jednak na horyzoncie pojawia się trwały czynnik, który może sprawić, że rynek byka otworzy się dla kupujących.
Od 2021 roku stosunek średniego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw do średniej ceny 1m2 nieruchomości mieszkaniowej zaczął być ujemny. To sytuacja, która od 2013 roku nie miała precedensu. Nieruchomości stają się coraz droższe, co powodowane jest wieloma czynnikami: inflacją, drożejącymi materiałami budowlanymi, problemami wykonawców i nie tylko.
Naukowo udowodniona jest korelacja pomiędzy wysokością średniego wynagrodzenia a wysokością przeciętnego kosztu mieszkania lub domu. Oferta nieruchomości przygotowywana przez deweloperów wynika więc nie tylko z faktycznie rosnących kosztów stałych, które w tej chwili mają gigantyczne znaczenie, ale również z aktualnej sytuacji na rynku pracy.
Odpowiedzią na przyszłe ceny nieruchomości na rynku wtórnym i pierwotnym mogą być obecnie widoczne zmiany w poziomie zdolności kredytowej Polaków. Nowe rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego (obowiązujące od kwietnia 2022 r.) oraz regularne podnoszenie stóp procentowych przyczyniają się do ograniczenia popytu na zakup domu lub mieszkania. Powód jest prosty: coraz mniejszy odsetek społeczeństwa jest w stanie obecnie wziąć kredyt na zakup nieruchomości. Potwierdzają to statystyki: pierwsze półrocze 2022 roku było rekordowe, jeśli chodzi o to, jak niewiele wpłynęło wniosków o hipotekę mieszkaniową.
Jednak ta sytuacja może powodować nie tak odległe zmiany na rynku. Silne ograniczenie popytu poprzez czynniki odgórne będzie wymuszać na deweloperach oraz właścicielach sprzedających mieszkania dostosowanie się do okoliczności. Wraz z mniejszą liczbą przyznawanych kredytów hipotecznych cały czas rośnie oferta na rynku. Dłużej utrzymujący się taki stan rzeczy może przyczynić się do przewagi podaży nad popytem, co wpłynęłoby na obniżanie się ofertowych cen sprzedaży nieruchomości mieszkalnych.
Zdj. główne: Scott Webb/unsplash.com